Samotność
Izolacja społeczna w czasie epidemii jest szczególnie trudna do zniesienia dla ludzi, którzy na codzień czują się samotni. Nie chodzi tu o taki rodzaj samotności, której doświadcza każdy człowiek, a którą możemy nazwać samotnością egzystencjalną, ani też o twórczą samotność, pobycie samemu ze sobą. Samotność, o której piszemy to dojmujące i przerażające poczucie, że jest się samemu na świecie. Ból, rozpacz, depresja, niepokój, wrogość, pustka, złość to uczucia towarzyszące samotności. Osoby takie odczuwają spadek motywacji do działania, towarzyszy im często uczucie bezsensu i brak nadziei, a ból emocjonalny podobny jest do cierpienia fizycznego.
Co przyczynia się do powstania takiego doświadczenia? Jest szereg czynników. Na pewno wpływa na to nasze wychowanie – zimni, zdystansowani rodzice, którzy nie budują z dziećmi bezpiecznej więzi, sprawiają, że takie dzieci, kiedy dorosną, często nie potrafią utrzymywać i boją się bliskich relacji z ludźmi. Niskie poczucie własnej wartości, nieśmiałość, małe umiejętności społeczne (takie jak asertywność, nawiązywanie i podtrzymywanie rozmowy, nawiązywanie znajomości z nieznajomymi) utrudniają wychodzenie z samotności. Zdarzenia losowe, utrata bliskiej relacji, starość również mogą sprawić, że ktoś zacznie czuć się samotnym.
Jakie jest myślenie osoby samotnej? Nikogo nie obchodzę. Inni mają lepiej. Inni są szczęśliwi. Nikt mnie nie rozumie. Nie mam siły. Nie ma sensu. Nie mając możliwości skonfrontowania własnych myśli i stanów emocjonalnych z drugim człowiekiem, spirala emocji nakręca się, powodując uczucie głębokiego rozczarowania ludźmi, światem, poczucia bezsensu i depresji.
Jak wychodzić z samotności? Jest to proces, na który trzeba dać sobie czas. Jest to proces, w którym wychodzi się wbrew sobie ku ludziom i ryzykuje. Jest to akt odwagi. Jest to działanie wbrew natrętnym myślom, że będę dla innych obciążeniem, że będę im przeszkadzał, że jak by chcieli, to sami by zadzwonili. Jest to też czas uczenia się nowych umiejętności interpersonalnych oraz poszukiwania osoby godnej zaufania, która przyjmie nasze uczucia, naszą złość, nasz żal.
Zapraszam do przeczytania poruszającego tekstu jednego z naszych pacjentów, o tym, jak on przeżywa swoją samotność.
“Mam na imię Michał, mam 29 lat, jestem hazardzistą, nie gram od 16 miesięcy, zmagam się także z zachowaniami kompulsywnymi, depresją. Od prawie roku mieszkam sam, w nowej miejscowości, przeprowadzkę, którą zrobiłem, uważałem za potrzebną, by móc zdrowieć. Coś odbyło się kosztem czegoś, próba zdrowienia kosztem relacji z kilkoma osobami, więc w swojej próbie, zmagam się także z samotnością, o której tu napiszę. Pracuję w handlu, dziennie obsługuję dziesiątki osób, głównie turystów, w pracy jestem osobą uśmiechniętą, pomocną, pogodną, klienci często mówią mi: „Jest Pan dobrym człowiekiem”, „Ale jest Pan pozytywną osobą”, wszystko się zgadza, w pracy taki jestem. Wszystko zmienia się, gdy wsiadam w autobus do domu. Nagle okazuje się, że jestem samotny, nie mam się do kogo odezwać, nie mam się z kim spotkać. Niestety bywają takie dni, że nie mogę się sam ze sobą spotkać. Samotność, z którą się zmagam ,jest bardzo destrukcyjna w moim życiu, w moim zdrowieniu. W obecnej sytuacji koronawirusa, nie mam nawet namiastki kontaktu z ludźmi – chwilę w sklepie, krótka wymiana zdań, trzeba wracać do domu. Ostatnimi dniami samotność zdominowała moje życie, jest bardzo przytłaczająca, powoduje u mnie bardzo mocne stany emocjonalne jak nieszczęście, smutek czy przygnębienie.
Zmagam się z samotnością z kilku względów. Na chwilę obecną nie jestem w stanie zaakceptować swojego wyglądu zewnętrznego, szukam idealnych relacji, takich które nie istnieją, szukam osób które zrozumieją, z czym się zmagam w swojej głowie. Unikam kontaktów telefonicznych, ponieważ mam potrzebę spotkań fizycznych. Robię wszystko, by nadal być samotnym, dlatego że samotność, mimo iż jest dla mnie bardzo trudna i ciężka, stała się dla mnie czymś, jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, stała się dla mnie bezpieczna, wytworzyła w mojej głowie poczucie bezpieczeństwa. Aby zrozumieć mój problem samotności użyję przykładu. Załóżmy, że poznaję nową osobę. Nie wygląda to u mnie tak, że mówimy „Cześć – Cześć”, a po tym przechodzimy do rozmowy. W mojej samotnej głowie pojawia się tysiąc myśli, mówiących że robię coś źle, tysiące myśli mówiących o tym, że źle wyglądam. Jeszcze nie rozpoczynając rozmowy/spotkania, ja już jestem je w stanie wykreślić, byleby nie wyjść ze swojej strefy bezpieczeństwa jaką jest samotność, dlaczego? Nikt mnie nie będzie oceniał, nie spotkam się z niezrozumieniem, nie będę się czuł od kogoś gorszy, nie będę miał poczucia niedostateczności dla drugiej osoby, nikt nie będzie mnie mógł zranić, nikt mnie nie będzie mógł odrzucić. Czy to nie jest zachęcające, aby nadal żyć w samotności? Niestety, dla mnie jest. Ciągle podejmuję próbę, próbę by nie być osobą samotną.
Samotność dla wielu osób jest niezrozumiała, ja będąc dzieckiem zawsze byłem osobą w centrum uwagi, wszędzie było mnie pełno. Dziś nikt by mnie nie poznał. Dziś dopiero rozumiem, czym jest samotność. Dziś rozumiem, jaką wartością jest mieć kogoś bliskiego. Rozumiem, że można być osobą samotną, mimo iż codziennie spotyka się ze znajomymi. Moje spojrzenie na samotność jest takie, że nie potrzebuje 10 osób, z którymi będę ciągle rozmawiał. Potrzebuję jednej osoby, która mnie zrozumie, zaakceptuje i ze mną zostanie. Do tego potrzeba wiele własnej pracy. By wyjść z mojej „strefy bezpieczeństwa” potrzebuję czasu, cierpliwości, zgody na ból i cierpienie, kolejne w moim życiu. To droga, którą muszę przejść, by przestać być osobą samotną. Pocieszające jest to, że dzięki terapii utrzymuję nadzieję życiową na zmiany, które ciągle następują, małymi krokami. Moja myśl końcowa, czy przypadkiem istotą samotności nie jest zrozumienie?”