Jednym z kluczowych czynników w skutecznej psychoterapii jest rozwój terapeuty.W ośrodku kładziemy na to duży nacisk. Pisze o tym Piotr Barczak, w swojej książce “Co działa w psychoterapii”. Publikujemy kolejną część tej wyjątkowej pozycji.
Trzeci czynnik – rozwój terapeuty
Stare przysłowie powiada: „Nie możesz zaprowadzić nikogo dalej, niż sam jesteś”. Jeżeli więc chcemy pomagać pacjentom wracać na ścieżkę rozwoju, sami musimy tego doświadczać. Inaczej mamy do zaproponowania tylko gazetowe mądrości.
Rozwój terapeuty wypływa zasadniczo z pięciu źródeł:
Pierwsze źródło związane jest oczywiście z pacjentami. To im zawdzięczamy najwięcej. Pisałem już, że pacjent musi odczuwać, jak zresztą jest w istocie, że jest kimś naprawdę niepowtarzalnym. Nikt nie choruje tak samo nawet na grypę. Kiedy przychodzi do nas człowiek, jego historia, tak jak jego linie papilarne, jest jedyna w swoim rodzaju na świecie. I co, moim zdaniem, czyni z psychoterapii sztukę, rozwiązanie musi być unikatowe – tylko dla niego. O naszej bezdyskusyjnej wyjątkowości pięknie pisze Martin Buber. Tak wiele im zawdzięczam – moim pacjentom. To od nich najwięcej się nauczyłem.
Stawiają nam, psychoterapeutom prawdziwe wyzwania, a ich wymagania są bezcenne.
▪▪Drugim źródłem rozwoju jest harmonijne życie osobiste i rodzinne. Ogromnie istotna jest siła i oparcie, jakie daje szczęśliwy, stabilny związek, a także dobre relacje z dziećmi. Powiada się, iż największą przysługą, jaką ojciec daje dzieciom, jest kochanie ich matki. Podobnie myślę o pacjentach. Osobiście nie poszedłbym do psychoterapeuty, który sam nie radzi sobie z życiem. W moim ośrodku nie zatrudniam jako terapeutów czynnie uzależnionych choćby od nikotyny. Terapeuta, który pali, moim zdaniem, nie jest w pełni wiarygodny, gdyż część swoich zasobów musi zużywać na bronienie czegoś tak absurdalnego jak palenie.
▪▪Trzecie źródło to superwizja. Uczę moich pacjentów, aby pytali psychologów o ich superwizję. Na szczęście teraz jest to coraz bardziej oczywiste. Sam od wielu lat korzystam regularnie z superwizji grupowej, a także w miarę potrzeb z indywidualnej. Ponadto w moim ośrodku regularnie superwizujemy nagrane fragmenty pracy z pacjentami. Skoro nawet w tak oczywistej kwestii jak remont kuchni mamy prawo pytać o kwalifikacje osobę, która go przeprowadza, tym bardziej powinniśmy to robić, jeśli chodzi o sprawę tak delikatną, jak nasza psychika. Przecież pacjent powierza nam znacznie więcej, kładąc na szali własne wspomnienia, godność, szacunek i uczucia.
▪▪Czwarte źródło to szkolenia. Zazwyczaj, aby uzyskać certyfikat, trzeba odbyć kilkuletnie szkolenie. Bywają też kilkudniowe kursy czy staże, na których bardzo wiele można się nauczyć. Całkiem niedawno byłem na trzydniowym intensywnym szkoleniu dotyczącym pracy nad traumą, prowadzonym przez Anngwyn St. Just i Marię Senftleben-Gudrich. Oczywiście nie odnosi się to tylko, a nawet nie powinno, do szkoleń zawodowych. Ukończenie kursu sternika jachtowego czy orientalnej kuchni jest także pięknym sposobem na rozwój. Inną formą są staże, w czasie których można obejrzeć pracę dobrych terapeutów. Dobrze wspominam tu pobyt w St. Luke Center oraz Galsworthy Lodge Clinic w Londynie czy w Pyrys Centre w San Diego, a także wizytę w Instytucie Bechterewa w Sankt Petersburgu czy tzw. JIM Weekend w Orlando. Na samym początku mojej pracy nagle zostałem kierownikiem oddziału odwykowego. Wówczas zdałem sobie sprawę, jak niewiele umiem i poprosiłem szefa o delegację do Warszawy. Kilka dni w poradni prowadzonej przez dr Lubomirę Szawdyn dało mi naprawdę bardzo wiele!
▪▪Piąte źródło dotyczy oparcia w jakiejś formie praktyki duchowej. Za bezcenne uważam, że moi współpracownicy znajdują czas na rozwój duchowy. Nie ograniczam tego do religii. Choroby są bezwyznaniowe. Jednak to na poziomie duchowym, transcedentalnym znajdujemy lub szukamy odpowiedzi na pytania ostateczne. Pięknie pisze Viktor Frankl: „Życie zachowuje swój sens w każdych okolicznościach, nawet tych najbardziej nieznośnych” (Człowiek w poszukiwaniu sensu).
W moim przekonaniu to nie wada, ale wręcz zaleta, kiedy terapeuta ma wyraźne poglądy. Gerald Corey pisze o tym tak: „Terapeutów często uczy się, żeby nie pokazywali wartości, które wyznają, bo mogłoby to wpłynąć na kierunek, w którym chce pójść klient. Niemniej jednak nikt z nas tak po prostu nie pozostaje obojętny na wartości. Nasze interwencje opierają się na fundamencie wartości (…) można przecież zachować przyzwoite poczucie obiektywności”.
Właśnie takim klientom zawdzięczamy najwięcej – z innych kultur, o innych światopoglądach.
Kolejny czynnik leży po stronie pacjenta…(cdn)
To zdjęcie Piotra!!!
Znam je doskonale, chociażby z jednej z sal terapeutycznych.
Był najważniejszym człowiekiem w moim życiu.
Był pierwszym człowiekiem w moim życiu, od którego usłyszałem: “wierzę w ciebie”.
Od mojego ostatniego pobytu w Radzimowicach minęło jakieś 16 lat…
Teraz w miejscu, w którym zaczęło się moje ŻYCIE chciałbym żeby znalazł pomoc mój przyjaciel…
I mimo, że z obecnego zespołu znam tylko Anitę, Natalię i Daniela pozdrawiam, Kochani, Was wszystkich!
Rafał Nowak Łódź
Pozdrawiamy Cię Rafał!
Daniel